FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Forum o tematyce YAOI
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Rejestracja
Forum Forum o tematyce YAOI Strona Główna
->
Opowiadania
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Forum
----------------
Regulamin
News
Twórczość
----------------
FanFicki
Slash
Opowiadania
FanArty
Wiersze
RPG
YAOI
----------------
Ogólnie o yaoi
Mangi, Anime
Inne
----------------
Humor
Off Topic
Filmy, muzyka...
My
Kącik Myślicieli
Zlot
Klub
Shoutbox
----------------
Shoutbox
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Gruszka_32
Wysłany: Pią 22:16, 08 Sty 2010
Temat postu:
O Boże... ;(
Jakie to cholernie piękne.
Naprawdę dziewczyno, potrafisz pisać *bije brawo*
Ale co dalej? Czy On odejdzie? Nie było go? To było... straszne.
"Śmierć widziana z bliska..." - to mi się podobało
Pozdrawiam i pisz dalej
*niecierpliwa*
kay =*
Wysłany: Pon 17:20, 05 Cze 2006
Temat postu:
mmm... piekne ... szkoda tylko ze takie smutne , jedno z leprzych opowiadan jakie tu czytalem... naprawde ladne ( a do tego masz ladny styl pisania , a to tez wplywa ze milo sie czyta, jesli moge prosic... to napisz cosik kiedys z HAPPY END'em - bedzie mi bardzo milo przeczytac kolejna twoja prace... *juz merda ogonkiem na sama mysl*... hihihi)...
Lenna
Wysłany: Sob 23:02, 27 Maj 2006
Temat postu:
Śliczne. A ja miałam to szczęście i chusteczki były pod ręką... Przydały się. Trochę.
Jak tylko trochę się uspokoję i przestanę kłócić się z koleżanką to (może) napiszę dłuższy i, miejmy nadzieję, sensowny komentarz.
Narazie jedyne co mogę powiedzieć to: Cudne.
No dobra, można do tego dodać "piękne", ale skończą mi się niedługo przymiotniki
.
Shinigami
Wysłany: Czw 22:18, 18 Maj 2006
Temat postu:
To jest piękne ** T-T
Teinei
Wysłany: Czw 21:30, 18 Maj 2006
Temat postu:
O matko, jakie to piękne @.@ Zaraz się poryczę.
Ishizu-Angel
Wysłany: Pią 14:59, 12 Maj 2006
Temat postu:
Jakie piękne. Cudne. Prawie się popłakałam. Nie będę płakać! Mam za daleko po chustki
.
a_wia
Wysłany: Czw 20:28, 11 Maj 2006
Temat postu: Ty jesteś moje wszystko.
Mówiłeś o minutach, które dzięki mnie ożyły i o godzinach, które były martwe beze mnie.
Mówiłeś mi o gwiazdach, świecących blaskiem moich oczu.
Mówiłeś o zmarszczkach na poprzecieranym materiale życia, które udało mi się wyprostować, o cieple, które dla ciebie przyniosłem i o wszystkim, czym jestem. Radością, nadzieją, miłością. Zawiązanym błyszczącą kokardą puchatym miśkiem, który wyrwane serce trzyma w zębach, gotów oddać, zepsuć i zabrudzić, jak zechcesz wytrzeć w nie buty.
Mówiłeś jeszcze jak cudownie pachną moje włosy. Jak dobrze jest wrócić do domu, w którym czekam. Mówiłeś wiele rzeczy.
Tak pięknie mówiłeś o miłości, jak ja nigdy nie będę umiał.
Ale dla mnie miłość nie jest impresją o cudownym chłodzie potoku, tylko szklanką wody, postawionej rano przy łóżku. Nie jest wzniosłymi słowami o górskich szczytach, tylko ciepłym, wełnianym szalikiem zawiązanym na szyi przy porywistym halnym. Owszem, pięknie mówiłeś. Nie pokazywałeś nigdy. Chyba, że palcem na brudny talerz w zlewie.
Może za parę miesięcy spojrzę na to racjonalniej. Że jak się miało skończyć, to dobrze, że skończyło się teraz, że lepiej teraz, niż po paru latach bycia razem. O tak, dobrze, że nie mieliśmy dzieci, doprawdy.
Kiedy zaczęło się to nasze bycie razem, strach był pierwszą rzeczą, jaką czułem otwierając oczy i ostatnim co czułem, zasypiając. Najpierw bojąc się, że nigdy nie będziesz mój ograniczałem marzenia do zwykłego pocałunku, do kilku nieokreślonych bliżej chwil. Potem, bojąc się odrzucenia, ukradkiem przekształcałem modelinę moich snów w rozciapany ulepek zwykłego „kocham cię”, szeptanego cichym głosem. A potem to już bałem się, że znikniesz, że przestaniesz być moim dla mnie i przy mnie, bałem się, że okażesz się snem, koszmarem i zjawą.
Siedzę na moście i macham nogami. Zabłocony sandał kiwa się na dużym palcu u lewej nogi. Poruszam lekko palcami – spada do wody z cichym pluskiem. Kolejna utracona rzecz w tym moim śmiesznym życiu. Ważna rzecz, lubiłem te buty.
Bez większego żalu pozwalam się zsunąć i drugiemu butowi. Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy, nie czas płakać za butem, gdy umierasz od środka.
Dziś rano byłeś taki sam jak zwykle, tak samo jak zwykle ostatnio nieprzyjemny i taki bardzo nie mój.
Słodziłem kawę, gdy powiedziałeś, że odchodzisz, ot, jakbyś zawiadamiał o podwyższonym rachunku za gaz. To wręcz niehumanitarne, zabić kogoś słowami pomiędzy tostem z konfiturą, a nieposłodzoną jeszcze kawą w białym, nadtłuczonym kubku. Kryształki cukru rozsypały się po stole, Boże, niemal słyszałem ich grzechot o blat. W nagle zapadłej ciszy odsunąłeś krzesło i wyszedłeś.
Byłem twoim szczęściem. Szczęście nie wyje z bólu, ściskając w rękach zapomniana łyżeczkę. Szczęście nigdy nie jest żałosne.
Wstaję, krzywiąc się lekko na zastałe mięśnie. W pośladki wbiły mi się małe, ostre kamyczki, otrzepuję spodnie, ocierając twarz wierzchem dłoni. Przechodzący obok chłopak patrzy na mnie ze zdziwieniem. Na moje bose stopy, potargane włosy i ślady łez na policzkach. Podnoszę głowę do góry i prostuję plecy, zmuszając się by iść lekkim, sprężystym krokiem. Rozglądam się po okolicy, nie mając pojęcia gdzie jestem. Jakieś odrapane, nadgryzione czasem budynki, wąskie, nieprzyjemne uliczki i zdezelowane samochody. Gdzie ja trafiłem, idąc przed siebie, a w zasadzie biegnąc tuż po tym, jak umarłem? Umierałem już dziś kilka razy, raz gdy to usłyszałem, potem, gdy zacząłeś się pakować, a jeszcze potem – gdy ze źle skrywaną niechęcią zdjąłeś z ramienia moją rękę.
Zatrzymuję się nagle, wciągając z sykiem powietrze przez zęby, gdy uderza mnie nęcąca myśl o samobójstwie. Tabletki, popite szklanką wody, usnąć i nie obudzić się więcej. Zakrwawiona podłoga w łazience, gdy tnę żyletką mocno, głęboko. Olśniony łatwością rozwiązania – nie musiałbym wstawać codziennie od nowa, codziennie udowadniać sobie i światu, że potrafię bez ciebie żyć, że żyć bez ciebie chcę – uśmiecham się nawet leciutko, zdziwiony, że wcześniej nie pomyślałem. Uważniej patrzę na mijane budynki, starając się dostrzec choć nazwę ulicy. Z kieszeni spodni wyciągam komórkę, wystukując pospiesznie numer pierwszej z brzegu firmy taksówkarskiej. Niestety, nadal nie potrafię odpowiedzieć na pytanie gdzie jestem, bezradnie rozglądam się dookoła, szukając jakiegokolwiek punktu zaczepnego, charakterystycznego miejsca, czegokolwiek.
Na końcu uliczki rozlega się stukot podbitych blachą butów, odwracam się i zamieram z pytaniem na wargach. Skąd…? Dwóch z końca uliczki, ciemne sylwetki wyłaniają się z bramy. Irracjonalny strach ściska mnie za gardło, gdy w ręku tego idącego z przodu błyszczy otwarty nóż. Z hukiem zatrzaskuje się okiennica na piętrze, ktoś od środka zamyka ciężkie, dębowe drzwi, przy których stoję. Połączenie zostaje przerwane, gdy telefon wypada mi z drżących palców. Gdzieś nade mną drze się ptak, a słońce odbija się szybach. Pachnie wczesną wiosną, niedaleko szumi ta rzeczka nad którą siedziałem, a w domu czeka niedokończona piosenka. Mam w głowie jej rytm, wybija się ciężkim łomotem serca. Cholera, boję się. Śmierć, widziana z daleka, gdy było mi źle, wydawała się oczekiwanym snem, ale gdy widzę ją z bliska – sen o niej staje się już tylko kurewsko żałosny. Telefon, nie mam więcej… zaciskam oczy, gdy zaciśnięta pięść zbliża się do mojej twarzy, jeszcze boli, bardzo boli, a potem już nie ma nic.
Kiedy odzyskuję świadomość, jestem w szpitalu. Siedzisz na krześle przy łóżku, śpisz. Patrzę na ciebie przez chwilę, po czym zamykam oczy.
Kocham cię, ty jesteś moje wszystko. Jesteś moim strachem, bólem i moją obawą, jesteś moim niewyśnionym marzeniem i niespełnionym szczęściem. Jesteś moją tragedią rozbitego w kawałki, kruchego szczęścia i moim fatalnym porankiem, gdy znów zatnę się żyletką. Jesteś, byłeś – nie będzie cię.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Skin Created by: Sigma12
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin