|
Ran
|
|
pika*nchi
Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: middle of the storm
|
Wysłany: Wto 21:58, 04 Lip 2006 Temat postu: Here's the story |
|
opowiadanie-fanfik inspirowane naszym forumowym rpg
pozwoliłam sobie przywłaszczyć postacie i trochę je zmodyfikować, um... Nie będziecie mnie za to bić, co? Przyjmijmy, że napisałam coś własnego biorąc je za pierwowzór ^^"
to tutaj to tylko początek, hope, że szybko napiszę więcej
enjoy
--- ---
To były czary. Magia tak potężna, że na samo wspomnienie cierpła skóra. Od tamtego dnia minęły dwa tygodnie, ale Momoko ciągle nie mogła wyzbyć się uczucia mdłości. Najgorsze były noce, przeżywała to ciągle od nowa w swoich snach. Za każdym razem budziła się z krzykiem, tak było także teraz.
Dziewczynka podniosła się z posłania i podeszła do okna. Otworzyła rzeźbione okiennice i wystawiła twarz na chłodny powiew nocnego powietrza.
Nie wiedziała jak, ale Kazunari i Alex dotarli do pałacu namiestnika Talamaru i sprawili, że im zaufał. Straż pałacowa odnalazła ją i Shuna jeszcze przed świtem. Oboje błąkali się wśród labirynty wąskich uliczek miasta, wystraszeni na tyle, by nie czekać na goniących ich mężczyzn. Momoko ugryzła jednego w dłoń i podbiła oko drugiemu zanim zdołali wyjaśnić, czego chcą. Dziewczynka uśmiechnęła się blado do tego wspomnienia. Zamknęła dłoń na spoczywającym na piersi medalionie. Był ciepły.
W pałacu spotkali się wszyscy, na równi zaskoczeni rozwojem sytuacji.
Namiestnik, "Jego Łaskawość, Nefer V" jak go nazwał kanclerz okazał się człowiekiem w podeszłym wieku. Był niski i krępy.
Nosił długą, cienką brodę. Jego twarz... No cóż, niewątpliwie była sympatyczna, ale dla Momoko kojarzyła się z głową gołębia.
Przyjął ich w wielkiej sali, której sufit podtrzymywały ażurowe kolumny. Siedział na niskim fotelu i zanim się odezwał każdego z grupy obdarzył przenikliwym spojrzeniem ciemnych oczu. Momoko stwierdziła, że między nim a jego córką, Reihą nie widać było nawet cienia podobieństwa. Może tylko te oczy...
- Rycerze z innego świata - zaczął, głos miał lekko skrzekliwy - Kto z was, prócz pana Kazunari widział cień Darin?
- Mówi o tamtej zjawie... - syknął Kazu do pozostałych.
Przez chwilę trwała cisza.
- Ja... Ja ją widziałam. - powiedziała Momoko podnosząc rękę - Mam na imię Momoko.
- A więc to pani Momoko i pan Kazunari są wybranymi z wybranych. Oni odprawią rytuał i uzyskają moc. Oni uwolnią filar z mocy Bri.
Dziewczynka usłyszała za sobą szum rozmów dworzan, były pełne podekscytowania. To samo uczucie przepełniało jej serce. Ma zostać kapłanką? Odprawiać rytuały? Zupełnie jak bohaterka mangi!
- Super! - zawołała i roześmiała się.
Dalszej rozmowie nie poświęciła zbyt wiele uwagi, jakże głupia była. Namiestnik mówił, że Darin została uprowadzona. Że grozi to zachwianiem równowagi międzywymiarowej, upadkiem państwa... Gadał i gadał, a ją morzył sen.
Kto był za to odpowiedzialny? Czarnoksiężnik z gór. W jaki sposób? Nie zwróciła uwagi.
Była naprawdę głupia... Ale już taka nie jest. Ma misję...
Odwróciła się od okna i wróciła do łóżka.
Od tamtego dnia wszystko działo się tak szybko.
Na ceremonię dostała piękne szaty. Były bogate i aż ciężkie od ozdób, ale dziewczynce nie przeszkadzały takie drobiazgi. Nie mogła oderwać oczu od swojego odbicia w lustrze. Służące, które pomagały jej się ubierać uczesały ją wymyślnie, wpięły we włosy kwiaty... Wyglądała jak księżniczka.
A potem poprowadzono ją na dziedziniec. Postawiono tam trójkątny ołtarz z kadzielnicą. Jej i Kazunariemu, również przebranemu w bogaty strój (ledwie go poznała) kazano stanąć twarzami do dymiącej misy. Pozostali - Shun, Tenshi, Tron i reszta stali nieco dalej.
Wszyscy mieli zostać obdarzeni mocą Darin. Momoko nie wiedziała, co to w sumie miało być, ale była zbyt podekscytowaną oprawą i swoją rolą by się nad tym zastanawiać; zaczerpnęła powietrza by zacząć recytację, kiedy to się stało...
Co właściwie? Poczuli wybuch. Magia zwaliła ich z nóg. Anioły... To w nich wymierzony był ten atak. Momoko nie miała jednak czasu na rozważanie, jak można by im pomóc, bo zjawił się potwór... Skąd? Nie mogła powiedzieć. Pamiętała tylko, że był ogromny, a ona była przerażona. Rzucił się prosto na nią. Czuła od niego odór krwi, słyszała krzyki. Gdyby nie Alexander, który osłonił ją przed śmiercią...Widziała jak pazury potwora rozorują ramię mężczyzny... Zginęliby oboje, gdyby nie Kazunari, który zabił bestię.
Ale potwór miał tylko odwrócić uwagę. Usłyszeli głos. Dochodził gdzieś z góry a jednocześnie dudnił we wnętrzach ich głów. Zimny i ironiczny.
- Przybysze z innego świata, kapłani... Zabieram tych, z którymi łączą was więzy krwi. Jeśli chcecie ich spotkać ponownie... Przyjdźcie do mnie.
Shun zniknął... Podobnie Vincent... Aya nie żył. Nie zdołał ocaleć przed potworem. Spojrzenie jego martwych oczu, w których już na zawsze zastygło przerażenie napełniało grozą. A to, co się stało z Aniołami...
Na samo wspomnienie pod jej powiekami zbierały się łzy.
Jeszcze mocniej zacisnęła palce na wisiorku.
Najgorsze, że nie mieli nawet czasu na żałobę. Aby nie oszaleć starała się myśleć tylko o tym, że musi uratować brata. Ale od razu pojawiły się problemy. Kazunari...
Następnego dnia siedzieli w komnacie Alexandra. Opatrzony mężczyzna leżał w łóżku; nie mógł się z niego podnieść i ciągle był strasznie blady, wymógł jednak swoje uczestnictwo w naradzie.
Kazunari nerwowo spacerował po pokoju.
- Do diabła! Ten cały Lord nie może nas tknąć, jeśli sami mu się nie oddamy. Po co więc leźć mu w łapy? - rzucił rozdrażniony i zaczął przedrzeźniać - "Zabieram tych, z którymi łączą was więzy krwi" - wzruszył ramionami - Najwyraźniej nie wiedział jednak, że to, co łączy mnie z Vincentem to przelana przez niego krew mojej siostry. Nie mam ani obowiązku, ani chęci go ratować!!
- Ale mój brat... - wyszeptała Momoko. - Ja go muszę ocalić! - patrzyła na to Kazu to na Alexa z determinacją w oczach. Jeśli oni zamierzają zostać... Alex to raczej na pewno, ale Kazunari... - Przecież jesteśmy drużyną! Musisz mi pomóc!
-Nic nie muszę - mruknął chłopak.
Momoko miała ochotę go udusić.
- Ja na pewno pójdę. - powiedział spokojnie Alex. Oboje spojrzeli na niego zaskoczeni.
- Co ty opowiadasz, debilu?! - Kazunari stanął nad nim. - Przecież nawet nie możesz sam usiąść!
- Mimo to... - mężczyzna urwał i uśmiechnął się do dziewczynki - Uratujemy Shuna.
- Akurat na Shunie zależy ci najbardziej. - mruknął Kazu, Alex podniósł na niego oczy.
- Zależy mi na nich obu… - powiedział wolno.
- ...Wszystko jedno. Jedyne, czego ja chcę, to powrót do domu.
- Możecie wrócić tylko w komplecie.
Do komnaty wkroczyła Reiha. Wyglądała jakby od wczoraj nie zmrużyła oka, twarz miała pochmurną.
- A więc nie wrócimy nigdy! - chłopak podniósł ręce do góry.
- Daj mi dokończyć. - powiedziała zmęczonym, ale stanowczym głosem. - My nie możemy was wysłać z powrotem inaczej jak wszystkich razem, ale jeśli Darin zostanie uwolniona, wtedy sama was przeniesie. Musicie wypełnić zadanie, do jakiego was powołała. Patrzcie.
Podniosła do góry dłoń, w której trzymała trzy medaliony. - Udało mi się zatrzymać w nich dusze waszych poległych towarzyszy. Oni nie byli ludźmi, prawda? Może dlatego tak łatwo mi się to udało. Ten czwarty... Niestety odszedł na zawsze. Proszę...
Wręczyła każdemu z nich po wisiorku.
- To... Tron. - wyszeptała Momoko dotykając swojego medalionu. Znowu się rozpłakała.
Kazunari odwrócił głowę. Muszą iść ich ratować. Wiedział o tym od początku, ale wydarzania towarzyszące rytuałowi przeraziły go. Zastanawiał się, dlaczego Hwim postępuje z nimi w taki sposób. Przecież mógłby ich wszystkich pozabijać, udowodnił to. Chłopak doszedł do wniosku, że władca Bri jest starym sadystą i postanowił zabawić się ich kosztem. Wiedział, że pójdą ratować swoich towarzyszy. A teraz muszą się obyć bez pomocy tej całej Darin.
Reiha podała mu medalion.
Chłopak ujął w dwa palce łańcuszek i przyjrzał się wisiorkowi. Miał kształt łzy. Jedna ścianka zrobiona była ze srebra albo metalu bardzo przypominającego srebro, drugą stanowił kryształ. W środku coś falowało, zmieniało kolor, żyło.
- Raziel...
Co ta Reiha mówiła? On tam ciągle żyje, ma wolę. Stracił jedynie cielesną powłokę.
Na dodatek chłopak potrafił wyczuć emocje zamkniętego demona.
- Mogłeś wrócić do tamtego świata, ale zostałeś... I to dla Vincenta. Wszyscy chcą ratować biednego Vincenta...
Ci wszyscy to był głównie Alexander, ale tego Kazunari nie mógł powiedzieć głośno. Wyszedł z pokoju.
- Uch, nienawidzę go! - zawołała Momoko ocierając oczy - Podły egoista.
- Nie mów tak… - Alex z trudem założył swój medalion na szyję. - On ciągle jest w szoku i cóż... po prostu się boi.
Dziewczynka wydęła wargi. Ona też się bała, ale to nie powód by porzucać przyjaciół.
Teraz, po dwóch tygodniach po raz kolejny w miarę spokojnie przemyślała całą sprawę. Gdyby Shun nie został porwany, jej też wcale by się nie spieszyło do ratowania pozostałych. Zwłaszcza, jeśli jeden z nich zabiłby kogoś z jej rodziny... Chcąc nie chcąc musiała oddać trochę sprawiedliwości temu chłopakowi. Ale tylko trochę... Bardzo mało. Ostatecznie mógł to wszystko powiedzieć trochę delikatniej.
- Głupek... - powiedziała cicho do nikłego płomienia lampy. - On powinien zniknąć...
Plan był prosty. Mieli udać się do Bri. Nie mieli wyjścia, musieli przyjąć warunki gry, musieli podjąć otwartą bitwę, chociaż wydawała się beznadziejna. Mieli wyruszyć następnego dnia o świcie.
- Już jutro... - Kazunari bezmyślnie bawił się medalionem. - Powinniśmy wziąć więcej ludzi. Przynajmniej jakiś oddział. To szaleństwo podejmować taką wyprawę tylko w cztery osoby.
Poza nimi dwoma i Momoko miała wyruszyć Reiha. Ona jedna znała jako tako trasę oraz umiała władać magią tego świata.
- Będziemy zupełnie bezbronni...
- To prawda... - Alex siedział po drugiej stronie stołu. Mógł już swobodnie chodzić, rany prawie się zagoiły, chociaż ciągle trochę mu dokuczały przy gwałtowniejszych ruchach. - Ale uważasz, że z armią mielibyśmy większe szanse? Hwim mógłby nasłać na nas kolejne bestie...
Kazunari patrzył na niego spod oka. Trudno było się nie zgodzić.
Oparł łokcie na stole i przesunął dłońmi po twarzy.
- Nie uważasz, że to dziwne? - zaczął po chwili milczenia. - Ocalała tylko nasza trójka. Zastanawiałem się nad tym. Może ta Darin dała nam jednak jakąś moc. Tylko my widzieliśmy ją po przybyciu tutaj...
- Myślisz, że on nie mógł nam nic zrobić? - Alex zrobił powątpiewającą minę - Moje rany świadczą o czymś innym...
- Fakt... Ale ty przecież jej nie widziałeś... Poza tym może to było zamierzone? Chyba zauważyłeś, że twoje obrażenia goją się wręcz nienaturalnie szybko. Przecież byłeś niemal krok od śmierci...
- Rzeczywiście, nigdy nie byłem równie szalony, jak wtedy. - mężczyzna zaśmiał się odwijając lewy rękaw yukaty i spoglądając na bandaże. - Będę miał koszmarne blizny...
- Nie powinniśmy poczekać aż całkowicie wyzdrowiejesz? - w niby obojętnym pytaniu wyraźnie słychać było troskę; Alex rzucił chłopakowi szybkie spojrzenie.
- Nie martw się. - niefrasobliwie pomachał zabandażowaną ręką - Dam sobie radę.
- Aż tak ci się do niego spieszy? - syknął chłopak podnosząc się z krzesła - Najwyższa pora się kłaść. Dobra noc.
- Hej, zaczekaj chwilę - zaprotestował Alex - Napijmy się. Nigdzie po drodze nie spróbujemy już takiej sake, a jest naprawdę wyborna.
Kazu spojrzał na niego powątpiewająco.
- Nie pamiętasz, że jestem jeszcze nieletni...
Alex uśmiechnął się krzywo.
- Nagle dostałeś skrupułów? Za parę miesięcy będziesz. Zresztą to inny świat, kto cię tu sprawdzi? Poza tym już razem piliśmy... - widząc minę chłopaka uśmiechnął się jeszcze szerzej - A może boisz się, że po pijanemu stracisz samokontrolę i rzucisz mi się w ramiona?
Kazunari poczerwieniał.
- W twoich snach, dupku!
- Hahaha... Proszę o wybaczenie... Już ci mówiłem, że nie jesteś w moim typie, pamiętasz...? - nalał w drugą czarkę i podsunął w stronę chłopaka - Co prawda na bezrybiu i rak ryba... - mrugnął porozumiewawczo.
Kazu prychnął wzruszając ramionami i sięgnął po naczynie.
- Wiesz? Ja cię nie rozumiem... nic a nic... - wymamrotał po kilku głębszych.
- Tak? - Alex przechylił głowę robiąc zainteresowaną minę - Możesz konkretniej...?
Kończyli już drugą butelkę i skutki zaczynały być widoczne w ich zachowaniu. Kazunari wycelował w niego palec.
- Bo ty... - urwał zbierając myśli. - Dziwak jesteś...
- Naprawdę?
Chłopak pokiwał głową z pijacką stanowczością wyginając lekko dolną wargę.
- Bardzo przepraszam...
- Nie nabijaj się ze mnie! - Kazu rąbnął czarką w stół - Mówię poważnie. Taki z ciebie chojrak a nawet mieczem nie umiesz władać... I ty wybierasz się do kraju wroga?
- Powinienem tu zostać? Kazał iść nam wszystkim...
- Mnie i Momoko! Ty powinieneś leczyć swoje rany!
- Tak bardzo się o mnie martwisz?
Kazunari otworzył usta i zamknął je szybko. Usiadł i z grobową miną nalał sobie kolejną porcję sake.
- Wybacz, zapomniałem, jak bardzo ci pilno.
Alexander bawił się swoją czarką.
- Vincent to mój przyjaciel.
- O tak, znam to na pamięć.
- Tylko przyjaciel.
- Czemu się tłumaczysz? Myślisz, że coś mnie to obchodzi? - Kazunari ponownie odstawił swój kubek. - Myślisz, że chcę wysłuchiwać szczegółów o transformacji waszego związku?! - oparł się o stół prawie przewracając naczynia - Daruj sobie.
Alexander patrzył na niego z dołu z poważną miną. A potem, powoli jego usta rozciągnęły się w uśmiechu; zachichotał chowając twarz w dłoni.
- Kiedy tak szczerzysz zęby... wyglądasz jak zły pies...
Kazunari wytrzeszczył na niego oczy i aż się zachłysnął słysząc ciąg dalszy.
- A raczej jak mały kundelek. Taki, co podskakuje, kiedy szczeka... - mężczyzna złapał chłopaka za nadgarstki - Hej, spokojnie... Hałaśliwy, mały psiak. Uroczy.
- Przestań pieprzyć... - warknął Kazu szarpiąc się - Puszczaj!
- Boisz się? - Alex pociągnął go do przodu i spojrzał w twarz z bliska - Ironia losu, prawda? Przed chwilą mówiłeś, że jestem zupełnie do niczego.
Zacisnął palce mocniej, Kazunari skrzywił się z bólu.
- Puść mnie... - wysyczał.
Alex rozluźnił uchwyt i chłopak zatoczył się w tył.
- Masz szczęście, że jestem pijany...
- Gdybym miał szczęście, to naprawdę rzuciłbyś mi się w ramiona a nie by mnie pobić. - mruknął do siebie, ale tego Kazunari na szczęście nie usłyszał, bo skierował się do drzwi - Idziesz już?
- Tak.
- Odprowadzić cię? - spytał widząc, że chłopak już przy trzecim podejściu nie trafia w klamkę.
- Nie trzeba...
"Ta klamka przede mną ucieka, albo już kiepsko ze mną..."
Alex ujął go za łokieć i wyprowadził za drzwi.
- Powiedziałem, że sam trafię...
- Na pewno... Rozbijając przy okazji tę piękną kolekcję starożytnych waz - wesoło zauważył mężczyzna wskazując na szpaler pękatych naczyń ustawionych przy ścianie - Chociaż tutaj one pewnie wcale nie są starożytne. Może zrobili je tydzień temu? Wyglądają dość świeżo. Spójrz na te żywe kolory. Naprawdę piękne. - jego głos nabrał melancholijnego tonu - Zwłaszcza ta czarna ze złotym ornamentem...
- Zaraz się zerzygam...
Mężczyzna spuścił głowę i westchnął.
- Twój pokój.
- Dziękuję łaskawemu panu za odprowadzenie. - Kazu pchnął drzwi - Nie wyobrażaj sobie, ze zaproszę cię do środka.
- Nie wyobrażam sobie...
- I bardzo dobrze. Dobra noc.
Alexander pochylił się i oparł czoło o dopiero co zamknięte drzwi.
- Dobra noc... - wyszeptał z uśmiechem. Wyprostował się, włożył ręce w szerokie rękawy i wrócił do siebie.
--- ----
koniec pierwszej części, jakie wrażenia?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ran dnia Wto 22:18, 04 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Mictlan
|
|
Mistrz Spamowania
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 1810
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Hell
|
Wysłany: Wto 22:12, 04 Lip 2006 Temat postu: |
|
podoba mi się nyo^O^ tylko Vincenta cosik mało a Kazunari aż tak sie nie zmienił(czyt. wogóle się nie zmienił xD) [/u]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Ran
|
|
pika*nchi
Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: middle of the storm
|
Wysłany: Wto 22:22, 04 Lip 2006 Temat postu: |
|
bo to Kazunari jest XD mówiłam o cudzych postaciach...
Vincenta przewiduje się bardzo mało, mniej więcej tyle ile w pierwszej cześci
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Mictlan
|
|
Mistrz Spamowania
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 1810
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Hell
|
Wysłany: Śro 5:48, 05 Lip 2006 Temat postu: |
|
to nie fair xDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Ishizu-Angel
|
|
Archanioł Mroku
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 1513
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Muspelheim
|
Wysłany: Śro 13:53, 05 Lip 2006 Temat postu: |
|
Zabiłaś anioła stróża Momoko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Ran
|
|
pika*nchi
Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: middle of the storm
|
Wysłany: Śro 15:21, 05 Lip 2006 Temat postu: |
|
oh really? to co niby nosi w tym medalionie? _^_____ poza tym to jest <b>tylko</b> inspirowane, ok?
w ogóle dzięki za wyczerpującą opinię. Nie liczyłam bynajmniej na pochwalne pienia, demo myślałam, że będziecie mieć coś wiecej do powiedzenia : /
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Ishizu-Angel
|
|
Archanioł Mroku
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 1513
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Muspelheim
|
Wysłany: Śro 18:05, 05 Lip 2006 Temat postu: |
|
Nu dobra ^^.
Masz talent do pisania. Fajnie siem czytało. I czekam na następne części. Skąd bierzesz wenę twórczą? Moja jakoś staneła na 20 linijce i nie chce się ruszyć dalej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Mictlan
|
|
Mistrz Spamowania
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 1810
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Hell
|
Wysłany: Śro 22:11, 05 Lip 2006 Temat postu: |
|
ale Ran...mi sie bardzo podoba....tylko nie lubię chwalić innych bo się gorsza mogę poczuć i co wtedy? XDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Shinigami
|
|
Najwyższy władca piekielnych otchłani
![Najwyższy władca piekielnych otchłani Najwyższy władca piekielnych otchłani](http://i15.photobucket.com/albums/a368/MajickDoll/3264d9ab.gif)
Dołączył: 31 Mar 2006
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:01, 06 Lip 2006 Temat postu: |
|
Fajne to. ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
O.
|
|
Archanioł Mroku
Dołączył: 31 Mar 2006
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z ogrodu
|
Wysłany: Wto 9:24, 11 Lip 2006 Temat postu: |
|
Ooo xD Jakie fajne xD Jaka fajna Momoko XDDD Czekam na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Ran
|
|
pika*nchi
Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: middle of the storm
|
Wysłany: Śro 19:59, 12 Lip 2006 Temat postu: |
|
part next
Świt wstał blady. Nad pałacem wisiała mgła, ale to nie przeszkadzało czwórce wędrowców szykować się do drogi.
- No, nareszcie jesteście... - Reiha przerwała zakładanie swemu koniowi uprzęży i spojrzała na Kazunariego krytycznym okiem.
- Dobrze się czujesz?
- O co ci chodzi? - mruknął - Czuję się znakomicie. Martw się lepiej o naszego rannego.
"Alex, chociaż ranny, wygląda lepiej niż ty." - pomyślała dziewczyna, ale nie ciągnęła tego tematu.
Chłopak z wielkim żalem musiał zrezygnować z ubrania, w którym trafił do Indrii; jego ciężkie buty za nic nie nadawały się do konnej jazdy. Założył więc tutejszy strój podrożony.
"Wyglądam jak jakiś rycerz ze starych chińskich legend." - pomyślał - "Idiotycznie..."
- Hej, nieźle wyglądasz... - usłyszał za sobą głos Alexa i zakipiał.
- Daruj so... - obejrzał się. Alex był ubrany bardzo podobnie. Tylko, że na nim ten stój wyglądał naprawdę DOBRZE - Wrr... Zapomnij.
Chłopak podszedł do Momoko, która mozoliła się próbując wdrapać na siodło i ukucnął splatając dłonie w koszyczek.
- Dalej, bo będziemy tu sterczeć do południa... - westchnął.
Dziewczynka spurpurowiała.
- Dziękuję - mruknęła, niechętnie korzystając z pomocy.
Opuścili Talamar zachodnią bramą. Otworzono ją wcześniej specjalnie dla nich. Świat ciągle pogrążony był w błękicie przedświtu, a horyzont ginął we mgle.
Momoko starała się utrzymać w siodle. Jazda konna, chociaż ćwiczyła ją wiele godzin ciągle sprawiała jej pewne problemy. Z zazdrością spoglądała na Kazunariego, który mimo widocznego kaca trzymał się w miarę prosto. O Alexandrze i Reisze nawet nie ma co wspominać.
"Ciekawe, kiedy zacznę to robić jak trzeba?" - myślała. Medalion zrobił się ciepły. Jak zwykle, kiedy Tron chciał dodać jej otuchy; uśmiechnęła się.
"Tak, dam z siebie wszystko."
Niedługo potem rozpogodziło się, słońce grzało przyjemnie przez cały dzień powoli przesuwając się nad ich głowami. To mogłaby być naprawdę przyjemna podróż, gdyby nie cel, jaki jej przyświecał. Mimo to wszyscy zapamiętali ten dzień, jako najprzyjemniejszy.
Z początku nie mówili do siebie wiele, nawet na postojach. Potem Reiha zaczęła śpiewać. Była to jakaś na pół zrozumiała pieśń o podróży i prośba o jej szczęśliwy przebieg.
- O, widzę, że potrafisz nie tylko rzucać śmiertelne zaklęcia. - zauważył Kazunari - Ładna piosenka, brzmi jakoś znajomo...
Dziewczyna zaczerwieniła się, nie spodziewała się komplementu. Poproszona przez Alexa i Momoko zaśpiewała jeszcze kilka piosenek, a potem towarzystwo rozochociło się na tyle, że sami zaczęli śpiewać. Bawili się tak dobrze, że nawet nie zauważyli, kiedy zaczęło się ściemniać.
Na nocleg zatrzymali się w niewielkim zagajniku. Kładąc się spać byli trochę lepszymi przyjaciółmi niż rano.
Kontynuując podróż nie spotykali zbyt wielu ludzi. Jedynie nielicznych pasterzy pilnujących stad krów lub kóz. Ci, jeśli byli dostatecznie blisko pozdrawiali ich ukłonami, ale nie poświęcali im wiele więcej uwagi.
Droga była pusta, nie mijali też żadnych miast.
- To dlatego, że jedziemy na Północ. - powiedziała Reiha - W tych stronach nikt nie ma interesów, poza wysłannikami rządowymi albo wojskiem. Wszystkie ważniejsze ośrodki znajdują się na Południu. To z powodu Bri. Nawet takie pastwiska niedługo zostawimy za sobą.
Jej słowa były prawdą. Piąty dzień przyniósł zmianę pogody i krajobrazu. Ochłodziło się, a na horyzoncie pojawiły się góry.
Już nie otaczały ich pokryte łąkami wzgórza. Teren stał się bardziej płaski a roślinność mniej bujna, chociaż ciągle wszędobylska zieleń cieszyła oczy.
Na piąty nocleg zatrzymali się w niewielkiej kotlince przeciętej strumieniem. Brzegi wartko płynącej wody porastały kępy poziomek. Momoko rzuciła się zbierać owoce i szybko oddaliła się od pozostałych.
- Nazbierałabyś też dla nas, ty mały łakomczuchu. - zawołał za nią Kazunari; pokazała mu z daleka język.
Alexander przysunął się do Reihy.
- Czy możesz nam mniej więcej powiedzieć, jak dalej będzie wyglądała nasza marszruta? - spytał z uśmiechem - Nie przykładałem do tego wcześniej wagi i chyba źle zrobiłem...
- Ciągle dokuczają ci rany? - Kazu spojrzał na niego zezem.
- Nie... Ale dziękuję za troskę. - dodał to by uciąć dalsze pytania i osiągnął skutek, bo chłopak prychnął i odwrócił się plecami. - Zastanawiałem się tylko, jak długo będziemy mieć względny spokój. Podróżujemy już długo.
Reiha patrzyła na niego uważnie.
- Przed nami jeszcze około tygodnia drogi. - odezwała się wreszcie - Około, ponieważ nikt od bardzo dawna nie zapuszczał się w okolice Bri i nie sposób dokładnie zmierzyć odległości. Tam nikt nie mieszka. A przynajmniej nikt, od kogo moglibyśmy spodziewać się gościny czy chociażby sympatii. - westchnęła. - Słuchaj... - zaczęła znowu ciągnąc mężczyznę za rękę, by się schylił. - Jeśli ta podróż jest dla ciebie zbyt forsowna, po prostu powiedz...
Alex roześmiał się.
- Ty też? Moja droga, jesteś przewrażliwiona. Nic mi nie jest.
- Jutro dotrzemy do linii fortów granicznych. Zatrzymamy się w Dunhuang. To najbardziej wysunięta na Północ twierdza. Dalej jest już tylko pustkowie i Góry Bri.
Mężczyzna pokiwał głową i spojrzał na Północ, w ciemny już horyzont i odcinające się szarością górskie szczyty.
Kazu utkwił w nim zacięte spojrzenie.
"Znowu myślisz o nim, co? /Tylko przyjaciele?/ Pieprzenie"
Spuścił głowę.
- Hej, znalazłam jezioro! - Momoko, cała umorusana poziomkami wypadła zza krzaków - Jest nawet wodospad i w ogóle!
- Tak, tobie przyda się kąpiel. - Alex pochylił się nad nią.
- Tobie też. - fuknęła - Śmierdzisz.
Mężczyzna odsunął się automatycznie zagryzając wargi.
- My idziemy się myć. - zadecydowała dziewczynka łapiąc Reihę za rękę - A wy zajmijcie się kolacją. I nie ważcie się podglądać, bo Reiha umie czarować.
- Oto się nie martw. - warknął Kazu - On jest pedałem, a ja nie gustuję w dzieciach.
- To nie było miłe... - powiedział Alex, kiedy dziewczyny odeszły. Chłopak nic nie odpowiedział; z zaciętą twarzą rozniecał ognisko.
Mężczyzna podszedł do niego i ukucnął z drugiej strony paleniska.
- Zupełnie nie potrafię cię rozgryźć... Myślałem, że zaczęliśmy się dogadywać, ale ty ciągle coś do mnie masz...
- Czy skłamałem? - przerwał mu zaczepnie.
- ...Cóż. Nie wiem nic o twoich skłonnościach do dzieci...
Więcej się do siebie nie odzywali. Ogień niedługo zapłonął na dobre. Obaj, każdy ze swojej strony patrzyli tępo w płomienie.
Po jakimś czasie zarośla zaszeleściły i na polankę wróciły Reiha i Momoko.
- Kąpiel po tylu dniach to prawdziwa rozkosz! - zawołała dziewczynka. - Wasza kolej. - dodała wspaniałomyślnie.
Widząc jak podnoszą się obaj uśmiechnęła się złośliwie.
- Hej Kazunari, nie boisz się kąpać z Alexem? Przecież on może ci coś zrobić. Ty nie jesteś dziewczyną.
Chłopak zaczerwienił się lekko i przeżuwając przekleństwa ruszył ku jeziorku.
Było niewielkie, ale prawdopodobnie głębokie, bo woda była prawie czarna. Od Zachodu zasilał je wodospad. Spad wody był dwupiętrowy, ale stosunkowo łagodny. Kazunari jednak nie poświęcał wiele czasu scenerii. Spojrzał za siebie sprawdzając, czy Alex za nim nie idzie. Upewniwszy się, że jest sam zrzucił ubranie i zanurzył się w jeziorku. Woda była przyjemnie chłodna i orzeźwiająca; westchnął.
- Przyjemnie, prawda?
Kazu odwrócił się gwałtownie. Alex, podpierając się pod boki patrzył na wodę.
- Co ty tu robisz?! - wrzasnął chłopak.
- Spokojnie. Po prostu chcę się wykąpać. Tak samo jak ty... - zaczął się rozbierać. Kazu patrzył chwilę, jak spod ubrań wyłaniają się doskonale wyrzeźbione ramiona i nogi, ale szybko odwrócił się w drugą stronę, zażenowany.
"Dlaczego zachowuje się, jakby działo się coś niesamowitego?!" - pomyślał, wściekły sam na siebie. Ostatecznie wspólna kąpiel w jeziorze to żadna sensacja...
Zanurzył się wypłukując sobie z włosów pył. W chwilę potem Alex go podtopił.
Nagły, donośny wrzask dotarł aż do polanki. Reiha wypuściła miskę z zupą i zerwała się na równe nogi.
- Nie przejmuj się - Momoko zachichotała podnosząc naczynie. - Pewnie go tam molestuje...
Na oburzone spojrzenie roześmiała się przekornie.
- Przecież Alex nic mu nie zrobi. Znaczy chyba... No, ale za przezywanie pedałem należy się jakaś kara.
- Czyś ty... zdurniał do reszty...? - wysapał chłopak odsuwając się na kilkumetrową, bezpieczną odległość.
- Chciałem rozluźnić atmosferę.
Beztroska w głosie Alexa była denerwująca. Miał ochotę mu przyłożyć. Ale w obecnej sytuacji to nie było zbyt rozsądne...
- Twoje rany ładnie się goją. - powiedział wreszcie czując, że lepiej zmienić temat. Alex spojrzał na swoje ramię poorane różowymi pręgami.
- Ale mam blizny.
- Boisz się, że komuś się nie spodobają? - prychnął chłopak.
- Tobie się podobają?
Kazunari zdębiał.
- A co cię obchodzi moja opinia?
- Obchodzi... - Alex, podejmując nagłą decyzję zbliżył się do niego - Bo widzisz... To przez ciebie je mam...
- ...Co?
- To ciebie pobiegłem ratować...
- Pieprzysz...
Chłopak czuł, że serce, bijąc jak oszalałe podchodzi mu do gardła. Nie mógł się ruszyć.
- Hej, dosyć tych romansów! - dobiegło ich od brzegu. Momoko, odwrócona plecami do wody patrzyła w niebo - Zupa wam wystygnie. Dokończycie, kiedy indziej.
- Niby co?!! - wydarł się Kazunari - Głupia siksa… - mruczał idąc do brzegu.
Tak naprawdę był jednak jej wdzięczny. Dała mu dobre usprawiedliwienie do wycofania się z dziwne, niebezpiecznej sytuacji.
Następny, szósty dzień niespodziewanie był bardzo gorący. Słońce grzało od wczesnego ranka, a końskie kopyta wzniecały chmurę kurzu, tak, że musieli jechać niemal stępa, by móc oddychać. Na dodatek nikt nie kwapił się do nawiązania rozmowy, każdy pogrążony we własnych myślach.
W okolicy południa wszyscy mieli już dość.
- Daleko jeszcze? -wyjęczała Momoko padając policzkiem na kark swojego wierzchowca - Zaraz umrę...
- Jesteśmy prawie na miejscu... Spójrz tam.
Spomiędzy wzgórz wyłoniła się sylwetka fortu. Kilku piętrowy budynek otoczony kwadratowym murem. Z tej odległości wyglądał jak jakiś egzotyczny kwiat.
- Pośpieszmy się!!
Kiedy podjechali bliżej mogli się zorientować, że fort nie jest tak wielki, jak można by było przypuszczać. Pod względem architektonicznym nie sięgał do przysłowiowych pięt budynkom z Talamaru. Był też trochę bardziej zaniedbany... Ale w tamtej chwili nie marzyli o niczym lepszym.
Kiedy byli tuż przed bramą Reiha podniosła rękę.
- Yue-ya Reiha do kapitana Sugazaki, dowódcy Dunhuangu.
Na murach zapanowało poruszenie. Po kilkunastu minutach oczekiwania brama wreszcie została otwarta i wpuszczono ich do środka.
Przywitał ich postawny mężczyzna w zbroi.
- Pani Reiha? - zawołał zaskoczony przytrzymując dziewczynie konia, kiedy zsiadała - Nikt nas nie uprzedził. Kim są pani towarzysze?
- To długa historia. - Reiha pokręciła głową - Daj nam coś do jedzenia i złóż raport.
Mężczyzna skłonił się i wydał potrzebne rozkazy.
- Proszę za mną. - powiedział.
"Reiha jest naprawdę ważna. - pomyślała Momoko z podziwem - "Kiedy dorosnę... Będę taka jak ona."
Po kilku godzinach, kiedy przebrali się i zjedli obiad, Reiha wybrała się na inspekcję prac naprawczych wschodniej części murów twierdzy. Momoko zajęła się zaznajamianiem ze stajennymi kotami, a Kazunari w wędrówce po forcie trafił na mury. Aby wyjrzeć poza nie trzeba było wspiąć się na wysoki kamienny próg, wiatr przyjemnie rozwiewał włosy. Co za pech, że Alex też tu był.
- Co robisz? - spytał. Nie miał zamiaru się wycofywać. Kurde, ma takie samo prawo do tego miejsca; Alex obejrzał się lekko zaskoczony.
- Patrzę na góry... - powiedział wracając do przerwanej czynności.
Kazunari podszedł do muru i oparł się o blanki.
- Wiatr wieje z tamtej strony. - mruknął - Widzisz te ciężkie chmury? Jeśli nic się nie zmieni, będzie ulewa...
- Jak dobrze, że spędzimy tę noc pod dachem.
- Reiha mówiła, że nad Bri wiecznie wiszą ciężkie chmury. Tam musi padać bardzo często. - Kazu mówiąc to zmarszczył brwi - To musi być okropne miejsce...
Alex spojrzał na niego z ukosa. Chłopak wydał mu się nagle jakiś daleki. Nawet słowa, które wypowiedział brzmiały jakby nie Alex był ich adresatem.
- Rozmawiasz czasem ze swoim aniołem? - spytał
Kazunari spojrzał na niego pytająco. W odpowiedzi Alex wskazał na medalion; chłopak pokręcił głową.
- Wyczuwam tylko, że najchętniej zostawiłby to wszystko i poleciał do Bri. Jest niecierpliwy a czasami wręcz wściekły. Jakby czuł się oszukany... To skomplikowane. W ogóle nie wiedziałem, że można z nim rozmawiać.
- Owszem, można. Przynajmniej ja rozmawiam... Momoko zapewne też. Ale ty masz do czynienia z demonem.
Kazu wywrócił oczami.
- No więc co ci ten twój anioł mówi? Pewnie sobie dowcipy opowiadacie.
- Musisz być taki złośliwy? Powiedział, że to on uleczył moją ranę.
- A więc nieźle się zgraliście. - Kazunari wzruszył ramionami - Ciekawe, że mi się nie udało. Jestem strasznie antypatyczny, prawda? - Spojrzał Alexowi w oczy. W tym spojrzeniu było coś... rozpaczliwa ironia?
Męzczyzna wyciągnął rękę by... Sam nie wiedział po co. Potrząsnąć chłopakiem? Objąć go?
- To co mówiłeś, wczoraj… - Kazu spojrzał na niego nagle - Że to mnie chciałeś uratować wtedy… Czy to prawda?
Alex zagryzł lekko wargę.
Nagły rumor i krzyki sprawiły, że podskoczyli. Kazunari odwrócił się w gwałtownie, a dłoń Alexa opadła.
- Musiało się coś stać - powiedział chłopak i bez zastanowienia ruszył ku schodom. Alexowi nie pozostało nic innego, jak iść za nim.
Na dole, przy jednej ze ścian gdzie ustawiono rusztowania zebrał się już tłumek.
- Co się stało? - spytali jednego z żołnierzy.
- Jeden z murarzy reperujących mur spadł z rusztownia. - odparł zapytany - Okropnie się połamał.
- To złamanie otwarte. Wygląda kiepsko...
Mężczyzna strzelał wystraszonymi oczami dookoła. Jego twarz krzywiła się z bólu. Alex przepchnął się przez tłumek i stanął nad rannym, bez słowa pochylił się dotykając jego nogi. Tamten krzyknął z bólu.
- Co robisz?! - zawołała Reiha, która zjawiła się niewiadomo skąd.
Wtedy stało się coś dziwnego. Pod dotknięciem dłoni Alexa kość wniknęła w ciało a rana zabliźniła się.
Wszyscy obecni pootwierali w zdumieniu usta.
- Jak ty to zrobiłeś?
Alex wydawał się na równi zdziwiony.
- To... Nie ja... - wyszeptał i padł na wznak tracąc przytomność.
Alex powoli otworzył oczy. Jak długo spał? Zasłabł na korcie? Cholerna anemia...
I wtedy przypomniał sobie, gdzie jest i co się stało.
Była noc, za zamkniętymi oknami szumiał deszcz.
Mężczyzna poprawił łańcuszek medalionu.
"Mogłeś chociaż spytać o moje zdanie..." zrugał w myślach anioła mieszkającego w medalionie. Nie uzyskał odpowiedzi, Tenshiemu najwidoczniej wcale nie było przykro.
Alex westchnął i rozejrzał się po pokoju. Jedynym źródłem światła była oliwna lampa o kloszu z dymnego szkła. Przykręcono ją na tyle, by wzrok mógł rozróżnić sprzęty i jednocześnie nie raziła śpiącego.
"Chyba przychodzą sprawdzać jak się mam" - pomyślał.
Po jego lewej stronie łóżka, w półcieniu stało krzesło a na nim usadowiła się jakaś postać. Alex z początku nie mógł dostrzec jej twarzy. Dopiero, kiedy przyzwyczaił wzrok do oświetlenia zdołał ją rozpoznać. To był Kazunari.
- No prędzej spodziewałbym się samego Lorda Bri... - mruknął do siebie i uśmiechnął się.
Właściwie określenie go jako czuwające mijało się nieco z prawdą. Chłopak oparł luźno splecione ręce na brzuchu i odchyliwszy się całym sobą na oparcie krzesła spał; głowę zwiesił na piersi, co sprawiało, że robił mu się drugi podbródek.
Alex nie mógł powstrzymać się od myśli, że dawno nie widział równie rozczulającej sceny.
Niestety, nie trwało to zbyt długo. Przynajmniej nie na tyle, ile by sobie życzył. Kazunari zmarszczył brwi i obudził się. Trąc oczy spojrzał na łóżko.
- O, wreszcie się obudziłeś…
- Tak. To miłe z twojej strony, że przy mnie czuwałeś.
Kazunari rzucił mu złe spojrzenie, ale widząc serdeczny uśmiech na twarzy Alexa odwrócił wzrok.
- No ktoś musiał. - mruknął
Mężczyzna uśmiechnął się.
- Długo pada?
Kazunari spojrzał w stronę okna.
- Tak. Zaczęło jeszcze przed zmrokiem. Sugazaki... Dowódca fortu twierdzi, że pewnie nie będziemy mogli wyruszyć stąd przez parę dni. Masz czas wyzdrowieć.
- Nic mi nie jest... Naprawdę. - dodał ze śmiechem widząc minę Kazunariego, która wyrażała szczere powątpiewanie. - Ale chętnie bym się czegoś napił.
Chłopak sięgnął po dzbanek i nalał z niego wody do kubka.
- Proszę. - podał naczynie Alexowi. - I dobranoc.
- Już wychodzisz?
- Oczywiście. Skoro czujesz się lepiej idę do swojej kwatery i spróbuję się wyspać.
- Mógłbyś zostać jeszcze trochę. W taką noc nieprzyjemnie być samemu. Nie znoszę być sam, kiedy pada.
Kazunari miał na końcu języka odpowiedź w stylu: "A co mnie to obchodzi?", ale nie powiedział tego.
Alex wykorzystał tę chwilę wahania i złapał go za rękę.
- Możesz tu podejść? - ściszył głos do szeptu.
Kazunari spojrzał na niego z góry.
- Nie, nie mogę. – powiedział zimno cofając rękę. W odpowiedzi na to Alex odrzucił kołdrę i wstał z łóżka. Kazunari właśnie otwierał drzwi, kiedy zostały mu one ponownie zatrzaśnięte przed nosem. Zirytowany odwrócił się i napotkał twarz mężczyzny. Zdecydowanie za blisko…
- …Co ty wyprawiasz? - to miał być okrzyk, ale okazał się szeptem.
Mimo wszystko to było dobre pytanie. Alex sam nie wiedział. Zdał się na przeczucie? Instynkt? Jakkolwiek by to nazwać niewiele w tym było zdrowego rozsądku.
- Powiedz, co ty właściwie do mnie czujesz? – on też szeptał - Lubisz mnie?
- Co to za pytanie? - chłopak obruszył się - Nie nienawidzę cię, jeśli o to ci chodzi.
- Nie o to... Jeden raz mógłbyś zdobyć się na szczerość.
Zapadła ciężka cisza.
- Przestań mnie męczyć…
Mężczyzna wyciągnął szyję i pocałował go w usta, lekko i szybko; Kazunari otworzył szeroko oczy.
"Co to było? Czy on mnie naprawdę...?"
Odpowiedź przyszła wraz z kolejnym pocałunkiem; otoczyło go ramię mężczyzny.
Chłopak westchnął i odwrócił głowę, ale Alex nie zamierzał się poddawać. Pocałunki muskały skroń, oko, policzek, ucho, szyję chłopaka.
- Pragnę cię...
- Przestań... - Kazu złapał go za brodę i odepchnął lekko.
- Dlaczego? - Alex jeszcze raz podał się do przodu a dłoń Kazunariego zsunęła się z brody mężczyzny pieszcząc jego szyję; chłopak oddał pocałunek. Kręciło mu się w głowie.
Uderzył plecami w ścianę a górna część jego tuniki została mu zdarta z ramion, ręce zaplątały się w rękawach.
"Na Boga, on robi ze mną co chce..." przeleciało mu przez głowę.
- Nie... - wymamrotał przywierając policzkiem do ściany - Puść mnie...
- Będę delikatny... Przysięgam...
- Puść mnie...
- Kazu...
- Puść mnie! - chłopak szarpnął się gwałtownie.
Tym razem Alex posłusznie się podporządkował; patrzyli sobie w oczy.
Kazu powoli podciągnął tunikę na ramiona. Wiedział, że jeżeli tamten dotknie go, choćby tylko końcami palców, to nie zdoła go odepchnąć po raz drugi. Przerażała go rozpacz, z jaką tego pragnął. Ale Alex już go nie dotknął, tylko patrzył.
"Oczy głodnego zwierzęcia..." - pomyślał chłopak i przełknął spuszczając wzrok.
Bez słowa minął mężczyznę i zataczając się lekko zatrzasnął za sobą drzwi.
---------
i znowu sie kończy jak Kazu idzie do siebie XD bosza
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Mictlan
|
|
Mistrz Spamowania
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 1810
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Hell
|
Wysłany: Śro 20:52, 12 Lip 2006 Temat postu: |
|
Kazu-lodowa panien... znaczy, chłopczyk XD lodowa rzeźba_^_
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Ran
|
|
pika*nchi
Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: middle of the storm
|
Wysłany: Śro 21:26, 12 Lip 2006 Temat postu: |
|
że niby co?XD przecież on cierpi! Jest wewnętrznie rozdarty T_______T xP
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Mictlan
|
|
Mistrz Spamowania
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 1810
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Hell
|
Wysłany: Śro 21:28, 12 Lip 2006 Temat postu: |
|
za dużo czytałaś książek z okresu romantyzmu...ale ci to wybaczę bo też je uwielbiam XDDDDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Ran
|
|
pika*nchi
Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: middle of the storm
|
Wysłany: Śro 21:31, 12 Lip 2006 Temat postu: |
|
bo cię palnę xD ale nawet nie wiesz jak blisko jesteś prawdy... poczekaj do następnej części xP
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Skin Created by: Sigma12 Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
![](http://picsrv.fora.pl/SoftBlue/images/border_5.gif) |