Nawrócony

Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cute Little Lie:D
|
Wysłany: Nie 17:12, 24 Cze 2007 Temat postu: Crucify my love |
|
(Co prawda ja jej na tym forum nie widzę, ale...) Z dedykacją dla Bibi-chan; bo miało być z Metallicą, a jest X-Japan; bo przesłała śliczne piosenki; bo dzięki tej piosence wpadłam w masochistyczno-depresyjno-samobójczy nastrój; bo może jednak umiem napisać jeszcze raz coś porządnego; bo piosenka śliczna i żem się popłakała jak głupia.
Mam cichą nadzieję, że Ci się spodoba. I innym też.
Pozdrawiam,
Lenna.
**
Crucify my love
If my love is blind
Crucify my love
If it sets me free
Never know Never trust
That love should see a color
Crucify my love
If it should be that way
[X-Japan „Crucify my love”]
Deszcz gra koncert na szybie, cierpliwie wystukując na niej rytm naturalnej muzyki. Wiatr szarpie liściaste korony drzew, sprawiając, że wyglądają jakby groziły całemu światu. Ten sam wicher targa moje włosy wpadając przez uchylone okno. Gdzieś tam, wysoko w ciężkich, szarych chmurach przetoczył się odgłos grzmotu niczym warknięcie złego ojca na nieznośnie dzieci. Stoję przy balkonowych drzwiach z rękami przyklejonymi do szyby, gdy w oddali miga mi błyskawica, niczym lampka, której włącznikiem ktoś się bawi. Zamykam oczy opierając rozgrzane czoło o chłodne szkło. Jestem sam.
***
Trzasnęły otwierane drzwi, a ściany przedpokoju miały zaszczyt wysłuchać wiązanki przekleństw, która wypłynęła z twoich ust, gdy zdejmowałeś przemoczony płaszcz i buty. Uśmiechnąłem się do swojego zamazanego odbicia, gdy ty postawiłeś na kuchennym stole siatki z zakupami. Nie musiałem się odwracać, by wiedzieć, że na podłodze w przedpokoju i kuchni zostawiłeś mokre ślady, gdy przeszedłeś w zmoczonych skarpetkach. Słyszałem twoje kroki, lekko zagłuszone przez puchaty dywan. Stanąłeś za mną, oplątując mnie w pasie rękoma i tuląc się do moich pleców.
-Nie stój przy otwartym oknie w czasie burzy. Przeziębisz się i co wtedy, hmm? - Mruknąłeś całując mnie w kark. Położyłem dłonie na twoich rękach, przymykając oczy.
-Zimne.- poskarżyłem się cicho, masując kciukami wierzch twoich dłoni.
-Oczywiście, że zimne. Jak mnie wysyłałeś do sklepu w taką pogodę, to czego się spodziewałeś? Że wrócę w krótkich spodenkach maksymalnie opalony? -prychnąłeś dmuchając mi we włosy. Odwróciłem się w twoich objęciach patrząc w twoje lazurowe oczy, jednocześnie przybierając minę urażonej niewinności.
-Ja tylko powiedziałem, że skoro idziesz do firmy coś załatwić, to mógł byś w drodze powrotnej wstąpić do sklepu, bo lodówka pusta, a jutro nie będzie cza...- Nie dokończyłem, bo -znudzony zapewne moim gadaniem – zamknąłeś mi usta pocałunkiem. Zamruczałem w twoje usta, zarzucając ci ręce na szyję i przyciągając bliżej.
***
Całowałeś mnie wtedy z taką czułością tylko po to, by... Nie! Nie chcę o tym myśleć. Tyle nie przespanych nocy, łez, krzyków do pustych ścian. Tyle ran, rozbitego szkła, podartych fotografii. Gdy zadzwoniła twoja siostra byłem lekko podenerwowany, w końcu była już druga w nocy, a ciebie nie było. Wiem, że miałeś dużo pracy, ale obiecałeś! Obiecałeś, że wrócisz przed północą. Ona... Nie mam do niej żalu o nic, oprócz tego, że swoim głosem i tym jednym, jedynym zdaniem zabiła moje serce.
„Krystian? Tu Pati. Słuchaj... Andrzej miał wypadek. Nie żyje.”
Na chwilę moje serce przestało bić, by nagle rozpaść się na tysiące małych, krwawiących kawałków, które bolały przy każdym następnym -znienawidzonym już, bo bez ciebie – oddechu. Upuściłem wtedy słuchawkę tępo wpatrując się w ścianę. Boże, to było tak dawno. Tak dawno był twój pogrzeb. Wszyscy podchodzili do mnie, mówili coś, Pati ciągle mnie przytulała i pocieszała.
Tylko że nie było czego pocieszać. Bo wszystko, co miało kontakt ze światem, wszystko dla czego chciałem żyć, dla czego czułem się ważny i co było ważne dla mnie, właśnie zasypywali ziemią.
A teraz stoję tu, przy balkonowych drzwiach, jak wtedy i wspominam. I zastanawiam sie czemu nie pozwalam by te małe, bolące kawałeczki znowu sie zrosły i zdołały pokochać znów, bo wiem, że ty byś tego chciał. Że chciałbyś bym znów potrafił sie śmiać, cieszyć z drobnych rzeczy i skromnych upominków.
Ja się staram, naprawdę. Próbuję iść dalej, robić to wszystko co inni i robie to, ale... mój śmiech i ruchy są machinalne, oczy puste. Ja już nie potrafię -nie chcę? - znaleźć w sobie tej iskry, tej chęci do życia, bo ona umarłą razem z sercem i z tobą.
Ale obiecuję, że jeszcze sie podniosę. Że znów się zakocham. Tylko najpierw muszę zszyć wszystkie kawałki serca i poczekać, by przestały być jedną, wielką krwawiącą bólem i żalem raną.
Bo cię kocham, Andrzej. I wiem, że ty też mnie kochałeś i chciałeś -chcesz – dla mnie jak najlepiej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|